środa, 6 maja 2015

19 kwiecień 2015 - Chochołowskie krokusy w śniegu




 Zważywszy  na  warunki  w  jakich  odbyło  się  nasze  tegoroczne  spotkanie  z  chochołowskimi  krokusami,  mogę  śmiało  powiedzieć,  że  chyba  pierwszy  raz  w  życiu  zdarzyło  mi  się  być gdzieś  za  wcześnie. ;)
 A  to  za  sprawą  pogody,  która  tym  razem  postanowiła  spłatać  figla  bez  konsultacji  z  wiosennym  już  przecież  czasem  i  pokryć  tatrzańskie  doliny  świeżą  warstwą  śniegu.  Na  szczęście  krokusy,  choć  delikatne,  dzielnie  walczyły  ze  śnieżnym  puchem.  Niektóre  same  próbowały  wyjść  spod  białej  kołderki...


 ...  niektóre  zostały  odkopane  przez  zniecierpliwionych  ludzi,  


 jeszcze  innym  w  wydostaniu  się  spod  śniegu  pomagało  słońce,  które  wytopiło  śnieg.


 Wprawdzie  słońce  nie  ogrzało  powietrza  na  tyle,  by  krokusy  rozpostarły  swoje  płatki  i  byśmy  mogli  zobaczyć  je  w  pełnej  krasie,  ale  w  zamian  mogliśmy  podziwiać  je  w  pełni  koloru  -  świeże,  jędrne,  nasycone  fioletem,  jeszcze  nie  przesuszone  i  nie  wydeptane  przez  tych,  którzy  traktują  te  fioletowe  połacie  dosłownie  jak  fioletowe  dywany.  Plusem  "bycia  za  wcześnie"  był  także  brak  tłoku  i  gwaru  na  szlaku  -  rarytas  wziąwszy  pod  uwagę  popularność  Doliny  Chochołowskiej  wśród  osób  odwiedzających  Tatry.

 Podczas  naszego  spaceru  nie  mogło  zabraknąć  tradycyjnego  już  parzenia  kawy  -  pozdrowienia  dla  Agisa  mistrza  ceremonii  i  agisowej  kawiarki. :)


 Podążając  do  schroniska,  przywitaliśmy  się  ze  znajomą,  której  kilka  lat  temu  nadałam  imię  Honorata  -  mimo  upływu  czasu  trzyma  się  całkiem  nieźle,  nie  daje  się  kornikom  i  nadal  się  uśmiecha.  W  drodze  powrotnej  spotkaliśmy  śniegowego  skrzata,  którego  ktoś  ulepił  z  zanikającego  powoli  śniegu  -  nie  wiem,  czy  przypadło  mu  to  do  gustu,  ale  nazwałam  go  Dionizy.
 Niestety  poza  wyniesieniem  z  Tatr  wspomnień  tego,  co  ładne,  wynieśliśmy  też  to,  co  brzydkie  i  co  w  ogóle  nie  powinno  się  na  tatrzańskim  obszarze  znaleźć.  Parafrazując  pewną  piosenkę  o  stolicy,  można  powiedzieć,  a  nawet  zaapelować:  nie  przenoście  nam  śmietnika  z  dolin  w  góry.



ZDJĘCIA