Poza aspektem religijnym, święta w naszej tradycji uważane są za czas rodzinny, spędzany w domach z najbliższymi i odwiedzaniu bliższych i dalszych krewnych, przyjaciół. My postanowiliśmy odwiedzić w tym czasie także naszych przyjaciół skalnych, choć pokrytych jeszcze grubą warstwą śniegu i udaliśmy się w Tatry. Wyjazd ten możemy uznać za udane połączenie idei Świąt i przyjemnego odpoczynku poza domami - jak się okazało, jedno nie wyklucza drugiego i da się ze sobą pogodzić tak, by i dla bliskich pozostających w domach tego świątecznego czasu nie zabrakło. A teraz słów kilka o naszej Wielkanocy, którą spędziliśmy w schronisku w Dolinie Roztoki. (Przy okazji pochwała dla schroniska za schludność i przyjemne, kameralne warunki pobytu.)
Bohaterem pierwszego planu zostało jajko, które w pisankę zamienił Sławek, odkrywający w sobie talent artystyczny. Tak nam się to rękodzieło Sławka spodobało, że żadne z nas nie chciało go zjeść - takim to sposobem owe jajko spędziło z nami Święta, zachowując swą urokliwą skorupkę. :)
Pobyt w Roztoce rozpoczęliśmy niedzielnym wieczorem od miłych rozmów przy kolacji. Świąteczny nastrój podtrzymywały wielkanocne potrawy, które przywieźliśmy ze sobą. Była to ciężka próba dla naszych brzuchów, które poza pokaźną ilością jedzenia musiały zmierzyć się z równie pokaźną ilością śmiechu, co dzielnie zniosły.
Pierwszego dnia pobytu udaliśmy się spacerowym tempem nad Morskie Oko - wybór szlaku dostosowaliśmy do pogody, a słońce w tym dniu najwyraźniej postanowiło odpocząć i nie oświetlało nam drogi. Warunki do wędrowania nie były jednak złe, gdyż nie przyłączył się do nas ani wiatr ani padający śnieg - szło nam się o tyle przyjemnie, że prawie pustym szlakiem, w ciszy i w otoczeniu tatrzańskiej przyrody.
Drugiego dnia powitała nas piękna, słoneczna pogoda, zachęcając do wyruszenia Doliną Roztoki i czarnym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Wspaniale mieniły się w promieniach słońca gałęzie drzew zamknięte w lodzie, więc nie żałowaliśmy czasu na przystawanie i przyglądanie się im. W schronisku w Dolinie Pięciu Stawów zjedliśmy drugie śniadanie, po czym udaliśmy się w kierunku szlaku na Kozi Wierch. I właśnie tutaj dwoje z naszej trójki uległo błogiemu lenistwu i przysiadło przy "szlakowskazie", wygrzewając się w słońcu i pozostawiając ratowanie honoru zespołu Sławkowi, który wyruszył w dalszą drogę i dotarł co najmniej do połowy stoku Koziego Wierchu. Po powrocie Sławka ulżyliśmy plecakom, zjadając resztę ciast i jeszcze spoglądając za siebie, skierowaliśmy się ku schronisku i dalej czarnemu szlakowi, który szlakiem zielonym poprowadził nas do naszej bazy w Dolinie Roztoki. Tutaj dobiegał końca nasz wielkanocny czas spędzany z Tatrami i rozpoczynał się powrót do domów. We wspomnieniach trwał on jednak nadal.
ZDJĘCIA
wtorek, 30 kwietnia 2013
sobota, 27 kwietnia 2013
10 marzec 2013 - Zawrat
Marcowe wejście na Zawrat rozpoczęliśmy dość często uczęszczaną przez nas tej zimy trasą, mianowicie żółtym szlakiem prowadzącym z Kuźnic do schroniska w Murowańcu. Niestety pogoda postanowiła nas tym razem nie rozpieszczać i podczas całej wędrówki słońce wyjrzało zza chmur zaledwie kilka razy, po czym na dobre się za nimi ukryło. Brak widoku pięknych tatrzańskich panoram Panowie postanowili zrekompensować sobie widokiem tego, co znajdowało się w zasięgu ich oczu i rąk - zaglądając do pudełka, w którym wędrowały z nami rurki z kremem. Rurkom nie udało się dotrzeć do Murowańca - zniknęły w rejonie Karczmiska. My natomiast do schroniska dotarliśmy, zjedliśmy syte śniadanie i ustaliwszy dalszy przebieg wędrówki, podzieliliśmy się na dwa zespoły, z których jeden wyruszył ku Zawratowi, a drugi podążył tą samą drogą ku Czarnemu Stawowi Gąsienicowemu.
Droga na Zawrat nie sprawiała problemów i aż do Zmarzłego Stawu była nawet przyjemna. Bardziej uciążliwa stała się na odcinku od Zmarzłego Stawu przez Zawratowy Żleb, gdzie mimo początkowo dobrze wybitych w śniegu stopni, zaczęliśmy tracić dobrą widoczność i pięliśmy się w kierunku szczytu trochę "na czuja", mając zasięg widoczności 50 - 30 metrów. Na wysokości Mylnej Przełęczy minęło nas kilku zjeżdżających Zawratowym Żlebem skiturowców i od tego momentu nie spotkaliśmy już przed nami nikogo. Na wysokości Zawratowej Turni skończyły się także wydeptane stopnie i dalszy odcinek drogi pokonywaliśmy już bez żadnych taryf ulgowych. Przed zejściem założyliśmy raki, a następnie udaliśmy się w drogę powrotną do Murowańca, gdzie czekał na nas drugi zespół. Do Kuźnic wróciliśmy, podążając szlakiem niebieskim.
ZDJĘCIA
Droga na Zawrat nie sprawiała problemów i aż do Zmarzłego Stawu była nawet przyjemna. Bardziej uciążliwa stała się na odcinku od Zmarzłego Stawu przez Zawratowy Żleb, gdzie mimo początkowo dobrze wybitych w śniegu stopni, zaczęliśmy tracić dobrą widoczność i pięliśmy się w kierunku szczytu trochę "na czuja", mając zasięg widoczności 50 - 30 metrów. Na wysokości Mylnej Przełęczy minęło nas kilku zjeżdżających Zawratowym Żlebem skiturowców i od tego momentu nie spotkaliśmy już przed nami nikogo. Na wysokości Zawratowej Turni skończyły się także wydeptane stopnie i dalszy odcinek drogi pokonywaliśmy już bez żadnych taryf ulgowych. Przed zejściem założyliśmy raki, a następnie udaliśmy się w drogę powrotną do Murowańca, gdzie czekał na nas drugi zespół. Do Kuźnic wróciliśmy, podążając szlakiem niebieskim.
ZDJĘCIA
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
KROKUSY
W poniedziałek - dzwoniłem do schroniska na Chochołowskiej Polanie i miła pani poinformowała mnie, że już ok 15% polany jest pokrytej krokusami - do niedzieli będzie ich zdecydowanie więcej!!!
Termin 21 kwietnia wydaje się być niezagrożony!!!!
Proszę w komentarzach pisać kto się wybiera !
Termin 21 kwietnia wydaje się być niezagrożony!!!!
Proszę w komentarzach pisać kto się wybiera !
Subskrybuj:
Posty (Atom)