czwartek, 28 marca 2013

18 luty 2013 – Kasprowy Wierch – Beskid

Połączeniem  przyjemnego  z  pożytecznym  można  byłoby  określić  tą  wędrówkę,  którą  postanowiliśmy  odbyć  w  ramach  treningu  przed  zbliżającą  się  Zimową  Wyrypą  Beskidzką  (o  której  to  słów  kilka  znajdzie  się  w  kolejnym  poście).

Kasprowego  Wierchu  nie  wybraliśmy  przypadkowo  –  wprawdzie  do  najwyższych  szczytów  nie  należy,  jednak  ze  swymi  1987 – ma  metrami  n. p. m.,  wydawał  się  być  całkiem  dobrym  miejscem,  w  którym  w  warunkach  zimowych  mogliśmy  troszkę  zapolować  na  świeże  czerwone  krwinki.  :)  Dłuższe,  ciągłe  podejścia  i  zejścia  zadbały  natomiast  o  rytmiczną  pracę  mięśni  nóg,  czego  także  było nam trzeba.
W  dużej  mierze  do  udania  się  na  Kasprowy  i  sąsiadujący  z  nim  Beskid,  zachęciły  nas  prognozy  pogody,  zapowiadające  słoneczny  dzień,  co  dawało  z  kolei  szansę  na  wspaniałe  widoki  ze  szczytów.  Dlatego  też  z  Kuźnic  wyruszyliśmy  z  dużymi  apetytami  na  to,  co  chcieliśmy  ujrzeć  u  celu.
W  trakcie  całej  wędrówki  podążaliśmy  szlakiem  żółtym,   jednak  już  początkowy  odcinek  do  Murowańca  zgasił  nieco  nasze  nadzieje,  gdyż  słońca  jakoś  wcale  nie  było  widać,  za  to  chmury  unosiły  się  praktycznie  wszędzie  i  raz  mniej,  raz  bardziej  ograniczały  widoczność.  Dopiero  w  rejonie  Karczmiska  zza  chmur  tych  nieśmiało  zaczęło  wyłaniać  się  słońce  i  z  każdym  kolejnym  krokiem  przybliżającym  nas  do  Hali  Gąsienicowej,  świeciło  coraz  intensywniej.  Skąpana  w  słonecznych  promieniach  biel  śniegu  pięknie  uwydatniła  błękit  nieba  i  grań  Kościelca.  Również  Kasprowy,  sam  w  sobie  pozbawiony  efektownej  rzeźby  geologicznej,  za  to  pokryty  grubą  warstwą  śniegu,  wspaniale  prezentował  się  w  takich  warunkach  pogodowych  –  jak  pod  warstewką  białego  atłasu.  Zachęceni  otaczającymi  nas  bajkowymi  widokami,  skróciliśmy  śniadaniową  przerwę  w  schronisku  do  minimum,  by  jak  najszybciej  rozpocząć  najprzyjemniejszy  etap  naszej  wędrówki,  czyli drogę  ku  szczytowi.  Słońce  przyjemnie  nas  ogrzewało,  wprowadzając  nastrój  rozleniwienia,  a  gdy  w  południe  dotarliśmy  na  Kasprowy,  a  chwilę  później  na  Beskid,  wiedzieliśmy  już,  że  z  zejściem  spieszyć  się  nie  będziemy.  Czekały  na  nas  tak  piękne  panoramy  Tatr  polskich  i  słowackich,  że  nie  przeszkadzali  nam  nawet  turyści  dość  licznie  wjeżdżający  pod  szczyt  kolejką.  Otaczające  nas  szczyty  i  stoki  wyglądały  jak  posypane  cukrem  pudrem,  pomiędzy  nimi  unosiły  się  chmury,  śnieg  mienił  się  srebrzystymi  iskierkami.  Schodzenie  rozpoczęliśmy,  gdy  szaro – bury   „chmurosmog”  znad  Zakopanego  zaczął  przesuwać  się  wraz  z  wiatrem  ku  Murowańcowi.  Niestety  już  w  połowie  stoku  znaleźliśmy  się  w  tej  szarzyźnie,  która  towarzyszyła  nam  przez  całą  dalszą  drogę  powrotną  aż  do  Kuźnic.
Niemniej  jednak  nie  przysłoniło  to  pozytywnych  wrażeń  z  wędrówki  i  jeszcze  nie  jeden  raz  na  Kasprowym  staniemy,  gdyż  jest  to  jeden  z  najpiękniejszych  punktów  widokowych  w  Tatrach.
Godny polecenia :)

 ZDJĘCIA