Marcowe wejście na Zawrat rozpoczęliśmy dość często uczęszczaną przez nas tej zimy trasą, mianowicie żółtym szlakiem prowadzącym z Kuźnic do schroniska w Murowańcu. Niestety pogoda postanowiła nas tym razem nie rozpieszczać i podczas całej wędrówki słońce wyjrzało zza chmur zaledwie kilka razy, po czym na dobre się za nimi ukryło. Brak widoku pięknych tatrzańskich panoram Panowie postanowili zrekompensować sobie widokiem tego, co znajdowało się w zasięgu ich oczu i rąk - zaglądając do pudełka, w którym wędrowały z nami rurki z kremem. Rurkom nie udało się dotrzeć do Murowańca - zniknęły w rejonie Karczmiska. My natomiast do schroniska dotarliśmy, zjedliśmy syte śniadanie i ustaliwszy dalszy przebieg wędrówki, podzieliliśmy się na dwa zespoły, z których jeden wyruszył ku Zawratowi, a drugi podążył tą samą drogą ku Czarnemu Stawowi Gąsienicowemu.
Droga na Zawrat nie sprawiała problemów i aż do Zmarzłego Stawu była nawet przyjemna. Bardziej uciążliwa stała się na odcinku od Zmarzłego Stawu przez Zawratowy Żleb, gdzie mimo początkowo dobrze wybitych w śniegu stopni, zaczęliśmy tracić dobrą widoczność i pięliśmy się w kierunku szczytu trochę "na czuja", mając zasięg widoczności 50 - 30 metrów. Na wysokości Mylnej Przełęczy minęło nas kilku zjeżdżających Zawratowym Żlebem skiturowców i od tego momentu nie spotkaliśmy już przed nami nikogo. Na wysokości Zawratowej Turni skończyły się także wydeptane stopnie i dalszy odcinek drogi pokonywaliśmy już bez żadnych taryf ulgowych. Przed zejściem założyliśmy raki, a następnie udaliśmy się w drogę powrotną do Murowańca, gdzie czekał na nas drugi zespół. Do Kuźnic wróciliśmy, podążając szlakiem niebieskim.
ZDJĘCIA