piątek, 24 stycznia 2014

19 - (20) 21 lipiec - VII Wyrypa Beskidzka - relacja

Letnia  edycja  Wyrypy  Beskidzkiej  udana  była  dla  wszystkich  jej  uczestników,  jednak  niektórzy  z  nich  pokazali,  że  dla  chcącego  (?)  nic  trudnego i  nawet  najbardziej  misternie  ułożony  plan  można  przegibać... :) A  to  za  sprawą  wydarzeń  spod  Przełęczy  Przegibek,  o  czym  poniżej.

Na  starcie  w  Zwardoniu  stanęliśmy  w  dość  licznym  składzie,  który  reprezentowany  był  także  przez  dwa  sympatyczne  czworonogi  -  Airona  i  Nikitę.  Pewien  etap  trasy  przeszliśmy  wspólnie,  potem  grupa  podzieliła  się  na  mniejsze  podzespoły,  by  każdy  mógł  iść  w  tempie,  jakie  mu  odpowiadało.
Po  drodze  zdarzało  nam  się  spotykać  komary,  dla  których  -  ku  naszej  radości  -  nie  stanowiliśmy  jednak  wymarzonego  towarzystwa,  co  zawdzięczaliśmy  skutecznie  działającym  aerozolom  zapachowym.
Nieopodal  Przełęczy  Przegibek  postanowiliśmy,  że  nasza  trójka  robi  kilkugodzinną  przerwę  na  sen,  by  zaraz  po  wschodzie  słońca  ze  świeżą  energią  wyruszyć  w  dalszą  drogę.  Po skonsumowaniu  pierogów  z  jagodami  ułożyliśmy  się  na  ławkach,  gotowi  do  drzemki.  Najwięcej  energii  odzyskała  Julka  zanurzona  w  swoim  śpiworze,  której  nie  przeszkadzały  nawet  odgłosy  burzy  przechodzącej  gdzieś  obok.  Ci,  którym  nie  chciało  się  za  bardzo  obciążać  plecaków  i  zostawili  śpiwory  w  samochodzie  w  Zwardoniu,  mieli  okazję  przekonać  się,  że  lenistwo  nie  popłaca,  a  podwójna  warstwa  odzieży  i  folia  termiczna  są  rozwiązaniem  awaryjnym,  nie  komfortowym.  Najgorzej  nie  było,  ale  sen  mieliśmy  przerywany  rześkością  powietrza.

Gdy  niebo  zaczęło  zmieniać  barwę  z  granatowego  na  niebieską,  zwinęliśmy  nasz  mały  obóz  i  wyruszyliśmy  w  dalszą  drogę  z  zamiarem  zjedzenia  śniadania  w  bacówce  PTTK  na  Wielkiej  Rycerzowej,  od  której  dzieliło  nas  1,5h  marszu.  Nie  wiedzieliśmy  jeszcze,  że  na  rozstaju  szlaków,  przy  tablicy  informacyjnej,  podążymy  szlakiem  czerwonym,  ale  w  zupełnie  przeciwnym  kierunku,  bo  "co będziecie czytać? chodźcie, chodźcie,  później  poczytacie" :)  [tutaj  pozdrawiam  Janka :)]
Śniadanie  zjedliśmy  prawie  3h  od  pobudki,  w  schronisku...  na  Wielkiej  Raczy.  Smakowało  nam  dwa  razy  bardziej,  niż  to,  które  mielibyśmy  zjeść  zgodnie  z  wcześniejszym  zamiarem.
Wiedząc  już,  dokąd  dotarliśmy  i  mając  do  wyboru  dwie  drogi,  by  w  jakikolwiek  sposób  przybliżyć  się  do  celu  naszej  Wyrypy,  od  którego  byliśmy  znacznie  oddaleni,  jednogłośnie  zdecydowaliśmy,  że  możemy  iść  każdą  drogą,  byle  tylko  nie  wracać  tym  samym  czerwonym  szlakiem,  który  nas  do  Wielkiej  Raczy  przywiódł.  Zdecydowaliśmy  się  improwizować  dalej  i  podążyliśmy  żółtym  szlakiem  do  Rycerki  Górnej  Kolonii,  a  stamtąd  do  Rycerki  Dolnej,  gdzie  byliśmy  już  całkiem  rozbawieni  naszą  sytuacją i  skąd  skontaktowaliśmy  się  z  naszą  Kasią  [pozdrawiam  Kasię :)],  która  przesłała  nam  rozpiskę  punktów,  do  których  powinniśmy  podążać  już  zgodnie  z  planem  Wyrypy.
W  Rycerce  wsiedliśmy  do  busa,  dojechaliśmy  do  Rajczy  i  stamtąd  pieszo  wyruszyliśmy  do  Kręcichwostów,  by  trafić  na  szlak  żółty,  który  przez  Halę  Redykalną  zaprowadził  nas  do  schroniska  na  Halę  Lipowską.  W  schronisku  zjedliśmy  pyszną  zupę  pomidorową  i  czerwonym  szlakiem  powędrowaliśmy  ku  Hali  Miziowej,  skąd  blisko  już  było  do  naszego  celu.
W  bazie  na  Polanie  Górowej  spotkaliśmy  część  grupy,  z  którą  wyszliśmy  ze  Zwardonia,  posiedzieliśmy  przy  ognisku  i  razem  udaliśmy  się  w  drogę  powrotną  do  domów.

ZDJĘCIA