wtorek, 30 kwietnia 2013

31 marzec - 2 kwiecień 2013 - Wysokiego Alleluja, czyli Wielkanoc Tatrzańska

Poza  aspektem  religijnym,  święta  w  naszej  tradycji  uważane  są  za  czas  rodzinny,  spędzany  w domach  z  najbliższymi  i  odwiedzaniu  bliższych  i  dalszych  krewnych,  przyjaciół.  My  postanowiliśmy  odwiedzić  w  tym  czasie  także  naszych  przyjaciół  skalnych,  choć  pokrytych  jeszcze  grubą  warstwą  śniegu  i  udaliśmy  się  w  Tatry.  Wyjazd  ten  możemy  uznać  za  udane  połączenie  idei  Świąt  i  przyjemnego  odpoczynku  poza  domami  -  jak  się  okazało,  jedno  nie  wyklucza  drugiego  i  da  się  ze  sobą  pogodzić  tak,  by  i  dla  bliskich  pozostających  w domach  tego  świątecznego  czasu  nie  zabrakło. A  teraz  słów  kilka  o  naszej  Wielkanocy,  którą  spędziliśmy  w  schronisku  w  Dolinie  Roztoki.  (Przy  okazji  pochwała  dla  schroniska  za  schludność  i  przyjemne,  kameralne  warunki  pobytu.)

Bohaterem  pierwszego  planu  zostało  jajko,  które  w  pisankę  zamienił  Sławek,  odkrywający  w  sobie  talent  artystyczny.  Tak  nam  się  to  rękodzieło  Sławka  spodobało,  że  żadne  z  nas  nie  chciało  go  zjeść  -  takim  to  sposobem  owe  jajko  spędziło  z  nami  Święta,  zachowując  swą  urokliwą  skorupkę. :)
Pobyt  w  Roztoce  rozpoczęliśmy  niedzielnym  wieczorem  od  miłych  rozmów  przy  kolacji.  Świąteczny  nastrój  podtrzymywały  wielkanocne  potrawy,  które  przywieźliśmy  ze  sobą.  Była  to  ciężka  próba  dla  naszych  brzuchów,  które  poza  pokaźną  ilością  jedzenia  musiały  zmierzyć  się  z  równie  pokaźną  ilością  śmiechu,  co  dzielnie  zniosły.
Pierwszego  dnia  pobytu  udaliśmy  się  spacerowym  tempem  nad  Morskie  Oko  -  wybór  szlaku  dostosowaliśmy  do  pogody,  a  słońce  w  tym  dniu  najwyraźniej  postanowiło  odpocząć  i  nie  oświetlało  nam  drogi.  Warunki  do  wędrowania  nie  były  jednak  złe,  gdyż  nie  przyłączył  się  do  nas  ani  wiatr  ani  padający  śnieg  -  szło  nam  się  o  tyle  przyjemnie,  że  prawie  pustym  szlakiem,  w  ciszy  i  w  otoczeniu  tatrzańskiej  przyrody.
Drugiego  dnia  powitała  nas  piękna,  słoneczna  pogoda,  zachęcając  do  wyruszenia  Doliną  Roztoki  i  czarnym  szlakiem  do Doliny  Pięciu  Stawów  Polskich. Wspaniale  mieniły  się  w promieniach  słońca  gałęzie  drzew  zamknięte  w  lodzie,  więc  nie  żałowaliśmy  czasu  na  przystawanie  i  przyglądanie  się  im.  W  schronisku  w  Dolinie  Pięciu  Stawów  zjedliśmy  drugie  śniadanie,  po  czym  udaliśmy  się  w  kierunku  szlaku  na  Kozi  Wierch.  I  właśnie  tutaj  dwoje  z  naszej  trójki  uległo  błogiemu  lenistwu  i  przysiadło  przy  "szlakowskazie",  wygrzewając  się  w  słońcu  i  pozostawiając  ratowanie  honoru  zespołu  Sławkowi,  który  wyruszył  w  dalszą  drogę  i  dotarł  co  najmniej  do  połowy  stoku  Koziego  Wierchu.  Po  powrocie  Sławka  ulżyliśmy  plecakom,  zjadając  resztę  ciast  i  jeszcze  spoglądając  za  siebie,  skierowaliśmy  się  ku  schronisku  i  dalej czarnemu  szlakowi,  który  szlakiem  zielonym  poprowadził  nas  do  naszej  bazy  w  Dolinie  Roztoki.  Tutaj  dobiegał  końca  nasz  wielkanocny  czas  spędzany  z  Tatrami  i  rozpoczynał  się  powrót  do  domów.  We  wspomnieniach  trwał  on  jednak  nadal.

ZDJĘCIA