Od czasu do czasu jest zima - raz na rok, albo na dwa.
Nie narzekajmy na klimat i bierzmy, co los nam dał. :)
Mimo, że słowa te Agnieszka Osiecka zapisywała sporo lat temu, udało Jej się przewidzieć kapryśność pór roku, jakiej i my doświadczamy w obecnych czasach. Raz ta zima przychodzi leniwie, jakby w zdziwieniu, że już jej pora. Innym razem ochoczo pokrywa świat białym puchem i nabija się z nas nieprzygotowanych. Tym razem przypomnimy sobie jedną z jej piękniejszych odsłon - tym bardziej piękną, bo tatrzańską. Andrzejki spędziliśmy wśród Przyjaciół w Dolinie Pięciu Stawów Polskich - skąpanej w słońcu, udekorowanej iskrzącymi zaspami, soplami i błękitem nieba. Czasami dobrze jest choć w ten sposób - poprzez zachwyt nad zwyczajnymi rzeczami - powrócić do beztroskiego okresu dzieciństwa, gdy tyle radości dawało lepienie bałwana, zapadanie się w świeżym śniegu, a przemoczone ubranie i zgubione rękawiczki nie były problemem tylko oznaką przedniej zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz