Oprócz drogi szerokiej, oprócz góry wysokiej, oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie
potrzeba... Tymi słowami Marka
Jackowskiego można byłoby podsumować naszą kolejną zimową
wędrówkę. Z tą jednak różnicą, że w czasie jej trwania
przyjaciele byli blisko. Inaczej niż w piosence. :)
Wyruszyliśmy czerwonym szlakiem z Palenicy Białczańskiej, podążając następnie Doliną Roztoki i kierując się do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Niestety nie wyruszyła z nami szarlotka, którą skonsumowaliśmy już na parkingu.
Początek podejścia czarnym szlakiem próbował niektórych z nas trochę bardziej wykończyć, jednak nikogo to nie zniechęciło i każdy dzielnie piął się do góry. I słusznie, gdyż nasz wysiłek został wynagrodzony wspaniałymi widokami tonących w bieli i rozświetlonych słońcem stoków i szczytów, oprawionych błękitem nieba. Widoki te sprawiły, że w jednej chwili przestało istnieć zmęczenie, a jego miejsce zajął zachwyt nad tym, co wznosiło się wokół nas i radość, że możemy tego piękna doświadczać i poprzez swoją obecność w nim, być jego maleńką częścią. Jeśli ktoś z nas kilka godzin wcześniej, ciemnym jeszcze porankiem, z niechęcią opuszczał ciepłe łóżko, to z pewnością już o tym nie pamiętał.
Prowadzeni słońcem, dotarliśmy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, gdzie tradycyjnej już przerwie śniadaniowej tym razem zamiast ciasta towarzyszyły salwy śmiechu, wywołane przez Janka, który całkiem przypadkiem udowodnił, że czerwony plecak to czerwony plecak, a to że jego zawartość może być różna, to już trochę inna kwestia. :)
Po wyjściu ze schroniska okazało się, że pogoda ma nieco inne plany wobec nas, niż my wobec niej i chmury zaczęły przysłaniać słońce. Ze względu na pogarszającą się widoczność, ograniczyliśmy się do spaceru przez Wielki Staw i niebieskim szlakiem zrobiliśmy pętelkę, mijając schronisko w Dolinie, zamarzniętą Siklawę, stadko kozic i zeszliśmy zielonym szlakiem ku Roztoce i dalej do Palenicy.
ZDJĘCIA
Wyruszyliśmy czerwonym szlakiem z Palenicy Białczańskiej, podążając następnie Doliną Roztoki i kierując się do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Niestety nie wyruszyła z nami szarlotka, którą skonsumowaliśmy już na parkingu.
Początek podejścia czarnym szlakiem próbował niektórych z nas trochę bardziej wykończyć, jednak nikogo to nie zniechęciło i każdy dzielnie piął się do góry. I słusznie, gdyż nasz wysiłek został wynagrodzony wspaniałymi widokami tonących w bieli i rozświetlonych słońcem stoków i szczytów, oprawionych błękitem nieba. Widoki te sprawiły, że w jednej chwili przestało istnieć zmęczenie, a jego miejsce zajął zachwyt nad tym, co wznosiło się wokół nas i radość, że możemy tego piękna doświadczać i poprzez swoją obecność w nim, być jego maleńką częścią. Jeśli ktoś z nas kilka godzin wcześniej, ciemnym jeszcze porankiem, z niechęcią opuszczał ciepłe łóżko, to z pewnością już o tym nie pamiętał.
Prowadzeni słońcem, dotarliśmy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, gdzie tradycyjnej już przerwie śniadaniowej tym razem zamiast ciasta towarzyszyły salwy śmiechu, wywołane przez Janka, który całkiem przypadkiem udowodnił, że czerwony plecak to czerwony plecak, a to że jego zawartość może być różna, to już trochę inna kwestia. :)
Po wyjściu ze schroniska okazało się, że pogoda ma nieco inne plany wobec nas, niż my wobec niej i chmury zaczęły przysłaniać słońce. Ze względu na pogarszającą się widoczność, ograniczyliśmy się do spaceru przez Wielki Staw i niebieskim szlakiem zrobiliśmy pętelkę, mijając schronisko w Dolinie, zamarzniętą Siklawę, stadko kozic i zeszliśmy zielonym szlakiem ku Roztoce i dalej do Palenicy.
ZDJĘCIA