wtorek, 17 lutego 2015

30 listopad / 01 grudzień 2013 - Dolina Pięciu Stawów Polskich




Od  czasu  do  czasu  jest  zima  -  raz  na  rok,  albo  na  dwa.
Nie  narzekajmy  na  klimat  i  bierzmy,  co  los  nam  dał.  :)

 Mimo,  że  słowa  te  Agnieszka  Osiecka  zapisywała  sporo  lat  temu,  udało  Jej  się  przewidzieć  kapryśność  pór  roku,  jakiej  i  my  doświadczamy  w  obecnych  czasach.  Raz  ta  zima  przychodzi  leniwie,  jakby  w  zdziwieniu,  że  już  jej  pora.  Innym  razem  ochoczo  pokrywa  świat  białym  puchem  i  nabija  się  z  nas  nieprzygotowanych.  Tym  razem  przypomnimy  sobie  jedną  z  jej  piękniejszych  odsłon  -  tym  bardziej  piękną,  bo  tatrzańską.  Andrzejki  spędziliśmy  wśród  Przyjaciół  w  Dolinie  Pięciu  Stawów  Polskich  -  skąpanej  w  słońcu,  udekorowanej  iskrzącymi  zaspami,  soplami  i  błękitem  nieba.  Czasami  dobrze  jest  choć  w  ten  sposób  -  poprzez  zachwyt  nad  zwyczajnymi  rzeczami  -  powrócić  do  beztroskiego  okresu  dzieciństwa,  gdy  tyle  radości  dawało  lepienie  bałwana,  zapadanie  się  w  świeżym  śniegu,  a  przemoczone  ubranie  i  zgubione  rękawiczki  nie  były  problemem  tylko  oznaką  przedniej  zabawy.  



środa, 11 lutego 2015

ZAPRASZAMY - 21-22 luty 2015 - III Prawdziwa Wyrypa Beskidzka... w Gorcach


 W  sobotę  21-go  lutego  odbędzie  się  kolejna  zimowa  edycja  turystycznego  marszu  znanego  pod  nazwą  Wyrypa  Beskidzka,  a  od  2013  roku  rozszerzoną  o  słowo  Prawdziwa.  Rozszerzenie  to  związane  jest  z  tym,  że  właśnie  w  lutym  2013  roku,  ze  względu  na  uciążliwe  warunki  atmosferyczne  (dużą  ilość  śniegu  i wciąż  padający  nowy),  organizator  wyryp  -  Marek  Bytom  -  zdecydował  o  odwołaniu  marszu.  Część  uczestników  podjęła  jednak  wyzwanie  i  wyruszyła  na  szlak.  Powstała  w  ten  sposób  grupa  ludzi,  którzy  podtrzymują  zimową  tradycję  zapoczątkowaną  przez  Marka.  Marek  zaś  nadal  organizuje  wyrypy  letnie.

 Dotychczas  wyznacznikiem  Wyryp  było  to,  iż  zgodnie  ze  swoją  nazwą,  odbywały  się  w  Beskidach.  Od  minionego  roku  przebieg  trasy  wybierany  jest  przez  uczestników  -  w  drodze  głosowania  nad  proponowanymi  przez  nich  wcześniej  trasami.  W  obecnym  sezonie  zgłoszono  siedem  propozycji.  Rozpiętość  kilometrów  wynosiła  od  47,5 km  do  54,8 km,  a  proponowane  regiony  rozciągały  się  od  Beskidu  Żywieckiego (1 opcja),  poprzez  Gorce  i  część  Beskidu  Wyspowego  (1 opcja),  Beskid Śląski  (4 opcje)  i  Beskid  Mały  (1 opcja).  Pomimo  kuszenia  Beskidem  Śląskim  zwyciężyły  Gorce.  Jest  to  powód  do  radości,  gdyż  oznacza  urozmaicenie  w  porównaniu  do  poprzednich  lat,  a  wraz  z  powiewem  świeżości  odczujemy  zapewne  i  powiew  większej  motywacji  do  zmierzenia  się  z  gorczańskimi  szlakami.  Równocześnie  mam  jednak  dużą  nadzieję,  że  w  następnych  latach  wyniki  głosowania  będą  szczęśliwe  dla  Beskidu  Śląskiego,  gdyż  pięknem  konkuruje  on  z  Żywieckim,  natomiast  doceniany  jest  chyba  głównie  przez  miejscowych.  Ale  wróćmy  do  teraźniejszości. :)

 START  Wyrypy  wyznaczony  jest  na  godzinę  10:00  w  sobotę  21 lutego.  Ze  względu  na  udział  osób  dojeżdżających  z  różnych  regionów  Polski  i  niekoniecznie  samochodem,  można  rozpocząć  wcześniej  lub  później.  Elastyczność  taka  nie  dotyczy  już  miejsca  startu,  którym  jest  Rabka  Zdrój.

 TRASA  rozpoczyna  się  szlakiem  czerwonym  w  Rabce - Zdroju  (Główny  Szlak  Beskidzki)  i  wiedzie  poprzez  cztery schroniska  PTTK  -  na  Maciejowej,  na  Luboniu  Wielkim,  na  Turbaczu,  na  Starych  Wierchach.  Ze  Starych  Wierchów  podążymy  do  schroniska  na  Maciejowej,  zamykając  tym  samym  wyrypową  pętęlkę.  Poniżej  mapa  trasy  z  uwzględnieniem  schronisk.  Pomiędzy  schroniskami  usytuowane  są  miejscowości,  przez  które  również  będziemy  podążać  i  w  których  można  będzie  (miejmy  nadzieję)  zrobić  jakieś  zakupy,  gdyby  ktoś  popadł  w  deficyt  prowiantowy  lub  zejść  z  trasy  w  przypadku  deficytu  chęci  lub  sił  do  kontynuowania  wędrówki.

 META  oficjalna  została  wyznaczona  w  Schronisku  na  Maciejowej.  Ja  jednak  uwzględniłam  na  mapie  koniec  końców  w  Rabce  Zdroju,  jako  że  i  tak  będziemy  musieli  dojść  tam  ze  schroniska  na Maciejowej,  by  wrócić  do  domów.


 Założyłam,  że  wracać  będziemy  tą  samą  drogą,  jaką  wcześniej  do  schroniska  dotarliśmy,  a  więc  szlakiem  czerwonym.  Stąd  też  otrzymane  57,1 kilometra  do  przejścia.  Głównymi  punktami  odpoczynku  i  uzupełniania  energii  będą  zapewne  schroniska,  więc  dobrze  wcześniej  zapoznać  się  z  tym,  co  nas  czeka  i  pod  tym  kątem  rozłożyć  siły  oraz  tempo  marszu.  Wziąwszy  pod  uwagę  profil  trasy  i  odległość  pomiędzy  Schroniskami:  na  Luboniu  Wielkim  i  na  Turbaczu,  naszą  "ładowarką"  będzie  prawdopodobnie  także  Chabówka.  Łącznie  pokonamy  około  2614 m  przewyższenia  terenu.  Pokora  pokorą,  ale  nie  dopuszczam,  że  role  się  odwrócą  i  przewyższenie  pokona  nas. ;)


 Dla  tych,  dla  których  argumenty  słowne  to  jeszcze  za  mało,  by  zdecydować  się  na  udział  w  Wyrypie  i  dla  tych,  którzy  już  byli  zdecydowani,  ale  zniechęcił  ich  profil  trasy,  mam  jeszcze  argumenty  obrazkowe.  :)





 Prawda, że  bajka?  Więc  trzymamy  kciuki  za  TAKĄ  zimę  i  hodujemy  nadzieję  na  TAKIE  widoki.  Jeśli  pogoda  dopisze  i  nie  poskąpi  widoczności,  będziemy  mieć  szansę  popatrzenia  na  Tatry.

 Mapa trasy

 Wydarzenie na portalu Facebook

DO  ZOBACZENIA !


poniedziałek, 9 lutego 2015

17 listopad 2013 - Hala Krupowa



 Rozmaite  są  przyczyny  wyruszenia  na  szlak.  Dlaczego  więc  pierogi  z  kaszą  gryczaną  i  serem  nie  miałyby  być  jedną  z  nich?  Zwłaszcza,  gdy  jeden  z  towarzyszy  wędrówki  wygłosi  na  ich  cześć  mowę  pochwalną  jeszcze  przed  założeniem  plecaka  na  plecy  i  postawieniem  pierwszego  kroku  na  szlaku.  I  tutaj  pozdrowienia  dla  Sławka,  mimo  iż  akurat  w  dniu  wędrówki  owych  pierogów  w  schronisku  na  Hali  Krupowej  nie  było. :(  Za  to  tempo  marszu  do  schroniska,  w  którym  miały  czekać,  trzymaliśmy  równe  i  żwawe  -  rozmarzone  kubki  smakowe  potrafią  być  całkiem  solidną  siłą  napędową.  Rekompensatę  za  utracone  nadzieje  kulinarne  odbieraliśmy  w  czasie  marszu  kilkakrotnie,  docierając  do  miejsc  z  dobrym  widokiem  roztaczającym  się  na  Tatry.  Zgarnęliśmy  też  bonus  w  postaci  odwiedzenia  kapliczki  polowej  nawiązującej  formą  do  szałasu  i  kryjącej  pod  swoim  dachem  cuda  i  wzruszenia.
 Druga  połowa  listopada  obdarzyła  nas  łaskawością  i  zamiast  oznak  nadchodzącej  zimy,  mogliśmy  wciąż  cieszyć  się  słoneczną,  ciepłą  jesienią.  Wprawdzie  barwne  liście  drzew  już  opadły,  ale  kolorów  wokół  nie  brakowało.  Do  schroniska  dotarliśmy  szlakiem  niebieskim  i  żółtym.  Jest  to  sympatyczne  schronisko,  idealnie  wkomponowane  między  cztery  strony  świata  i  w  zbocze,  na  którym  się  znajduje  -  w  miejscu,  gdzie  kończą  się  wierzchołki  drzew  rosnących  poniżej  schroniska,  rozpoczyna  się  piękna  panorama  Tatr.  Dla  nas  wystarczający  powód,  by  nie  spieszyć  się  z  jedzeniem  śniadania  i  opuszczeniem  ławek  ustawionych  przed  schroniskiem.
 Korzystając  z  ładnej  pogody  i  leniwie  płynącego  czasu,  w  drodze  powrotnej  podążyliśmy  szlakiem  czerwonym  w  kierunku  szczytu  Okrąglicy,  nieopodal  którego  wybudowano -  a  właściwie  odbudowano  -  kaplicę  pod  patronatem  Matki  Bożej  Opiekunki  Turystów.  Obecna  kaplica  powstała  w  1987  roku  wskutek  działań  grupy  turystów  związanych  z  krakowską  parafią  św.  Józefa  (dzielnica  Podgórze),  natomiast  jej  pierwsza  wersja  zawdzięczała  swoje  istnienie  proboszczowi  Sidziny  -  ks.  Józefowi  Długopolskiemu.  Swoją  bacówkę,  do  której  z  czasem  wędrowało  coraz  więcej  osób,  przekształcił  w  kapliczkę.  Niestety  w  roku  1968  strawił  ją  pożar.  Dla  ludzi  związanych  z  tym  miejscem  oczywiste  było  jednak,  że  epizod  ten  nie  może  być  potraktowany  jako  ostateczność  i  na  pogorzelisku  musi  stanąć  nowa  kaplica.  Jej  budowę  rozpoczęto  w  1987  roku,  a  etapy  prac  opisano  w  skrócie  na  drewnianej  tablicy  upamiętniającej  budowę.  Wyryto  na  niej  również  słowa,  które  można  uznać  za  swego  rodzaju  motto  określające  charakter  kaplicy  i  nawiązujące  do  elementów  jej  wnętrza:  W  tym  miejscu  modlitwy  wspominamy  tych,  którzy  znaleźli  swój  skarb  w  górach,  całym  sercem  je  ukochali  i  odeszli  na  Niebieskie  Szlaki.  A  wnętrze  kaplicy  wypełnione  jest  pamięcią  o  tych,  którzy  swoją  wędrówkę  ziemskimi  szlakami  już  zakończyli  -  drewniane  tablice  w  formie  rycin  lub  płaskorzeźb  przymocowane  są  zarówno  do  konstrukcji  dachu  jak  i  ściany  kaplicy.  Nie  da  się  przy  nich  nie  zatrzymać  choćby  na  chwilę.  Pomiędzy  tymi  śladami  pamięci  umieszczono  płyty  ze  stacjami  drogi  krzyżowej  -  szczególnie  przyciągają  wzrok  (a  może  bardziej  myśli?)  stacje  IX  i  XIV,  poświęcone  Zaginionym  w  górach  i  Pochowanym  bez  grobu.  Wśród  takiego  wnętrza,  w  centralnej  części  tego  kaplicowego  szałasu,  ustawiony  jest  ołtarz  wykonany  z  kamiennych  płyt  z  wizerunkami  czterech  ewangelistów.
 Akcentem,  który  bardzo  mi  się  spodobał,  jest  obraz  autorstwa  Adama  Knapika,  oddający  nie tylko  urok  przyrodniczy  gór,  ale  także  ideę  powstania  samej  kaplicy.  Na  przytoczenie  zasługuje  również  ballada,  którą  można  przeczytać  na  jednej  z  płyt,  a  jej  bohaterem  jest  Pier  Giorgio  Frassati.

Ballada  o  Frassatim  -  patronie  turystów

Po  Komunii Św.  -  z  plecakiem,  do  którego  wsunął  książeczkę,
poszedł  Frassati  w  życie  -  jak  w  wielką  górską  wycieczkę.
Patrzeli  ludzie  zdumieni,  dziwili  się  ludzie  prości,
że  tak  po  cztery  schody  szedł  do  doskonałości.
A  on  się  uśmiechał  radośnie,  żartował  na  lewo  i  prawo,
jak  turysta,  co  idzie  w  triumfie,  a  ludzie  biją  brawo.
Patrzeli  pesymiści,  jak  gwiżdżąc,  brał  przeszkody
cudowny  chłopiec  Frassati,  turyński  bohater  młody.
Patrzeli  ludzie  zmęczeni,  zwątpiali,  z  dna  rozbicia,
na  jego  bujną  młodość,  na  jego  radość  życia.
Patrzeli  egoiści,  patrzeli  w  strasznej  rozterce,
jak  on  beztrosko  drugim  rozdaje  młode  serce.
Na  brąz  go  opaliło  gorące  słońce  Italii.
Frassati  miał  serce  dziecka,  muskuły  miał  z  gibkiej  stali.
Po  własnym  przeszedł  sercu,  gdy  tędy  wiodła  droga,
Frassati,  co  po  rycersku  ukochał  swego  Boga.
Życie,  co  się  dla  innych  w  tragiczne  supła  sploty,
prościło  się  w  jego  oczach  jako  gościniec  złoty,
a  w  oczach  tych  miał  wizję  śniegów  i  gór  i  lawiny,
więc  niósł  ją  jak  skarb  najdroższy,  pomiędzy  ludzi,  w  doliny.
Dusza  mu  drżała  z  zachwytu,  młody  się  zapał  korzył,
że  Bóg,  Artysta  wieczny  tak  cudnie  wszystko  stworzył.

A  gdy  go  Bóg  zawołał,  na  świętej  góry  szczyty,
uśmiechnął  się  Frassati,  turysta  znamienity.
Uśmiechnął  się  po  swojemu,  raz  jeszcze  się  odwrócił,
kolegom  machnął  dłonią,  znak  pożegnania  rzucił,
podpisał  ostatnie  kwity  dla  jakiejś  chorej  wdowy,
polecił  komuś  biednych  i  zaraz  był  gotowy.
Odszedł  młody  i  piękny,  pięknością  celu  przejęty,
Frassati,  Boży  turysta,  najcudowniejszy  święty.