Letnia edycja Wyrypy Beskidzkiej udana była dla wszystkich jej uczestników, jednak niektórzy z nich pokazali, że dla chcącego (?) nic trudnego i nawet najbardziej misternie ułożony plan można przegibać... :) A to za sprawą wydarzeń spod Przełęczy Przegibek, o czym poniżej.
Na starcie w Zwardoniu stanęliśmy w dość licznym składzie, który reprezentowany był także przez dwa sympatyczne czworonogi - Airona i Nikitę. Pewien etap trasy przeszliśmy wspólnie, potem grupa podzieliła się na mniejsze podzespoły, by każdy mógł iść w tempie, jakie mu odpowiadało.
Po drodze zdarzało nam się spotykać komary, dla których - ku naszej radości - nie stanowiliśmy jednak wymarzonego towarzystwa, co zawdzięczaliśmy skutecznie działającym aerozolom zapachowym.
Nieopodal Przełęczy Przegibek postanowiliśmy, że nasza trójka robi kilkugodzinną przerwę na sen, by zaraz po wschodzie słońca ze świeżą energią wyruszyć w dalszą drogę. Po skonsumowaniu pierogów z jagodami ułożyliśmy się na ławkach, gotowi do drzemki. Najwięcej energii odzyskała Julka zanurzona w swoim śpiworze, której nie przeszkadzały nawet odgłosy burzy przechodzącej gdzieś obok. Ci, którym nie chciało się za bardzo obciążać plecaków i zostawili śpiwory w samochodzie w Zwardoniu, mieli okazję przekonać się, że lenistwo nie popłaca, a podwójna warstwa odzieży i folia termiczna są rozwiązaniem awaryjnym, nie komfortowym. Najgorzej nie było, ale sen mieliśmy przerywany rześkością powietrza.
Gdy niebo zaczęło zmieniać barwę z granatowego na niebieską, zwinęliśmy nasz mały obóz i wyruszyliśmy w dalszą drogę z zamiarem zjedzenia śniadania w bacówce PTTK na Wielkiej Rycerzowej, od której dzieliło nas 1,5h marszu. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że na rozstaju szlaków, przy tablicy informacyjnej, podążymy szlakiem czerwonym, ale w zupełnie przeciwnym kierunku, bo "co będziecie czytać? chodźcie, chodźcie, później poczytacie" :) [tutaj pozdrawiam Janka :)]
Śniadanie zjedliśmy prawie 3h od pobudki, w schronisku... na Wielkiej Raczy. Smakowało nam dwa razy bardziej, niż to, które mielibyśmy zjeść zgodnie z wcześniejszym zamiarem.
Wiedząc już, dokąd dotarliśmy i mając do wyboru dwie drogi, by w jakikolwiek sposób przybliżyć się do celu naszej Wyrypy, od którego byliśmy znacznie oddaleni, jednogłośnie zdecydowaliśmy, że możemy iść każdą drogą, byle tylko nie wracać tym samym czerwonym szlakiem, który nas do Wielkiej Raczy przywiódł. Zdecydowaliśmy się improwizować dalej i podążyliśmy żółtym szlakiem do Rycerki Górnej Kolonii, a stamtąd do Rycerki Dolnej, gdzie byliśmy już całkiem rozbawieni naszą sytuacją i skąd skontaktowaliśmy się z naszą Kasią [pozdrawiam Kasię :)], która przesłała nam rozpiskę punktów, do których powinniśmy podążać już zgodnie z planem Wyrypy.
W Rycerce wsiedliśmy do busa, dojechaliśmy do Rajczy i stamtąd pieszo wyruszyliśmy do Kręcichwostów, by trafić na szlak żółty, który przez Halę Redykalną zaprowadził nas do schroniska na Halę Lipowską. W schronisku zjedliśmy pyszną zupę pomidorową i czerwonym szlakiem powędrowaliśmy ku Hali Miziowej, skąd blisko już było do naszego celu.
W bazie na Polanie Górowej spotkaliśmy część grupy, z którą wyszliśmy ze Zwardonia, posiedzieliśmy przy ognisku i razem udaliśmy się w drogę powrotną do domów.
ZDJĘCIA
Wasz telefon bardzo mnie rozbawił :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie brałem udziału w Wyrypy Beskidzkiej, ale chyba będę musiał spróbować. Dzięki za artykuł :)
OdpowiedzUsuń