http://youtu.be/si1r7UeakqY
To pierwsze nasze lutowe spotkanie z Tatrami nazwałabym raczej spotkaniem w Tatrach – a to za sprawą tego, że odwróciliśmy tym razem proporcje i więcej było w tym czasie Wędrowca niż wędrowania. I to właśnie w związku z osobą owego Wędrowca, nasunęła mi się na myśl piosenka, która stała się wstępem do słów zawartych w pisanym tutaj wspomnieniu z naszego tatrzańskiego wyjazdu.
Zanim jednak odniosę się do piosenki, wspomnieć muszę również Mariusza, który działał z mocą „Kropelki”, wychodząc z inicjatywą do szerszego grona i sklejając wszystkie kawałeczki organizacyjne tego wyjazdu w jedną całość. Wspomnieć należy także tych, którzy nie mogli być z nami osobiście, ale byli obecni myślami. Dziękujemy. :)
A teraz Wędrowiec. Janek, który zgromadził wokół siebie wielu przyjaciół, połączył pokolenia i dał się poznać wielu z nas jako Człowiek, który mógłby powiedzieć o sobie:
Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie, a droga prowadzi przeważnie przez góry - przez świat zatopiony wierzchołkami w niebie.
Ci zaś, którzy dzielą z Jankiem szlaki i wspinają się z Nim, wspólnie spoglądając z tych niższych i tych wyższych szczytów, mogliby powiedzieć, że: góry to Jego spiętrzone marzenia i w górach, jak one rośnie ku niebu. Morze szczytów Go w żeglarza przemienia – sterującego coraz dalej od brzegu.
W żeglarza, który wychodząc na szlak z towarzyszami, nie zapomina o towarzyszach podczas stawiania kolejnego kroku i zbliżania się do szczytu. Kiedy trzeba – prowadzi, kiedy trzeba – asekuruje. Uczy cierpliwością, czujnością, poprzez samą swoją obecność dzieli się swoim doświadczeniem z mniej doświadczonymi. Z udziałem Janka pomnażamy nasze majątki – wspomnienia, zamiłowanie do gór i poczucie humoru, a także poziom cukru we krwi. ;)
Mamy nadzieję, że dzięki temu wyjazdowi Janek dostrzegł w sobie to, co my w Nim dostrzegamy, a dzięki nowym butom jeszcze na nie jednym szczycie z nami stanie. A raczej my z Nim. :)
Drugi dzień pobytu w Tatrach rozpoczęliśmy od śniadania, po którym udaliśmy się zasypaną taflą Morskiego Oka nad Czarny Staw. Pochmurna pogoda nie popsuła nam nastrojów i przekopując się w śniegu, przypomnieliśmy sobie trochę czasy beztroskiego dzieciństwa i zabawy w śniegu. Do schroniska powróciliśmy tą samą trasą na drugie, większe i bardziej syte śniadanie, po którym udaliśmy się w drogę powrotną do Palenicy i do domów.
ZDJĘCIA
To pierwsze nasze lutowe spotkanie z Tatrami nazwałabym raczej spotkaniem w Tatrach – a to za sprawą tego, że odwróciliśmy tym razem proporcje i więcej było w tym czasie Wędrowca niż wędrowania. I to właśnie w związku z osobą owego Wędrowca, nasunęła mi się na myśl piosenka, która stała się wstępem do słów zawartych w pisanym tutaj wspomnieniu z naszego tatrzańskiego wyjazdu.
Zanim jednak odniosę się do piosenki, wspomnieć muszę również Mariusza, który działał z mocą „Kropelki”, wychodząc z inicjatywą do szerszego grona i sklejając wszystkie kawałeczki organizacyjne tego wyjazdu w jedną całość. Wspomnieć należy także tych, którzy nie mogli być z nami osobiście, ale byli obecni myślami. Dziękujemy. :)
A teraz Wędrowiec. Janek, który zgromadził wokół siebie wielu przyjaciół, połączył pokolenia i dał się poznać wielu z nas jako Człowiek, który mógłby powiedzieć o sobie:
Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie, a droga prowadzi przeważnie przez góry - przez świat zatopiony wierzchołkami w niebie.
Ci zaś, którzy dzielą z Jankiem szlaki i wspinają się z Nim, wspólnie spoglądając z tych niższych i tych wyższych szczytów, mogliby powiedzieć, że: góry to Jego spiętrzone marzenia i w górach, jak one rośnie ku niebu. Morze szczytów Go w żeglarza przemienia – sterującego coraz dalej od brzegu.
W żeglarza, który wychodząc na szlak z towarzyszami, nie zapomina o towarzyszach podczas stawiania kolejnego kroku i zbliżania się do szczytu. Kiedy trzeba – prowadzi, kiedy trzeba – asekuruje. Uczy cierpliwością, czujnością, poprzez samą swoją obecność dzieli się swoim doświadczeniem z mniej doświadczonymi. Z udziałem Janka pomnażamy nasze majątki – wspomnienia, zamiłowanie do gór i poczucie humoru, a także poziom cukru we krwi. ;)
Mamy nadzieję, że dzięki temu wyjazdowi Janek dostrzegł w sobie to, co my w Nim dostrzegamy, a dzięki nowym butom jeszcze na nie jednym szczycie z nami stanie. A raczej my z Nim. :)
Drugi dzień pobytu w Tatrach rozpoczęliśmy od śniadania, po którym udaliśmy się zasypaną taflą Morskiego Oka nad Czarny Staw. Pochmurna pogoda nie popsuła nam nastrojów i przekopując się w śniegu, przypomnieliśmy sobie trochę czasy beztroskiego dzieciństwa i zabawy w śniegu. Do schroniska powróciliśmy tą samą trasą na drugie, większe i bardziej syte śniadanie, po którym udaliśmy się w drogę powrotną do Palenicy i do domów.
ZDJĘCIA
no no no prosze ile cukru w cukrze :) :)
OdpowiedzUsuńNo i wszystko jasne :)
OdpowiedzUsuń