Wracając do sierpnia i Święta Ludzi Gór, które obchodziliśmy na Polanie Rusnakowej nieopodal Turbacza, zdjęciom wykonanym podczas tego wydarzenia pozwolę oddać klimat uroczystości, sobie zaś pozostawię możliwość przybliżenia miejsca, w którym się ono odbyło. Myślę, że jest to podział sprawiedliwy - opis słowny nie oddałby w wystarczający sposób piękna góralskiej kultury, którą udało się uchwycić obiektywem, a którą uważam za jedyną i niepowtarzalną. Misternie zdobione cuchy i gorsety, cudne parzenice, spinki przy koszulach, pasy bacowskie i juhaskie, prawdziwe ciupagi i pistolce - to są takie elementy, które niczym magnes przyciągają serce i wzruszają oko. A to zaledwie ułamek góralskiej tradycji wynurzający się spośród m.in. muzyki i architektury. Tradycji, którą należy pielęgnować (ze szczególnym naciskiem na uwzględnienie źródeł jej powstania) i której należy strzec przed zapomnieniem, bo jest jednym ze znaków polskości.
O związanej ze Świętem Ludzi Gór Kaplicy pod Turbaczem można powiedzieć, że pojawiła się "Bogu na chwałę, Ojcu Świętemu ku radości, górom na urodę, turystom na pożytek". I jest to prawda, widoczna zresztą już przy pierwszym spotkaniu z Kaplicą. Ale jest to też miejsce pamięci, a nawet rzec można, swego rodzaju pomnik - Ojczyźnie ku poszanowaniu. I przestępując próg Kaplicy, powinno się i o tej niepodległości pomyśleć i o drodze ku niej. Ksiądz Tischner często poruszał temat ślebody w swoich kazaniach podczas mszy odprawianych w Kaplicy. A wewnętrzna śleboda człowieka ze ślebodą Ojczyzny ma wiele wspólnego.
"Pasterzowi pasterze" - w tych dwóch słowach zawarta jest w wielkim skrócie geneza powstania Kaplicy Matki Boskiej Królowej Gorców, a znajdują się one na tabliczce umieszczonej nad wejściem do Kaplicy i odnoszą się do osoby Jana Pawła II, który niejednokrotnie wędrował szlakami gorczańskimi. Z racji tego, że zbudowano ją i ofiarowano w hołdzie papieżowi, często zwana jest Kaplicą Papieską. Inspiracją dla jej zbudowania była pierwsza podróż Karola Wojtyły jako papieża do Ojczyzny w 1979 roku, w ramach której miał On odwiedzić m.in. Podhale. Miejscowi mieli nadzieję, że Ojciec Święty zawita także w okolice Turbacza, jednak wizyta taka nie zmieściła się w planie podróży - ostatecznie papież otrzymał jeden z trzech kompletów kluczy do Kaplicy, a ujrzał ją z okien papieskiego helikoptera.
Budowę tejże Kaplicy zainicjował właściciel polany Czesław Pajerski - postawiono ją w ciągu trzech miesięcy (od kwietnia do czerwca), jednak ze względu na ówczesną sytuację polityczną i komunizm, we wniosku o wydanie zezwolenia na budowę nie pojawiło się określenie "kaplica", lecz "szopa". To dlatego wnętrze Kaplicy pozbawione jest sufitu i wzorem szałasu posiada tylko więźbę pokrytą dachem. W moim odczuciu nie jest to jednak mankamentem - wręcz przeciwnie, dzięki temu przestrzeń we wnętrzu Kaplicy jest bardziej otwarta i strzelista. Poprzedni opiekun Kaplicy - związany z nią od początków jej istnienia, nieżyjący już ks. Kazimierz Krakowczyk - miał duszę zbieracza, któremu nie przeszkadzały przybywające co jakiś czas nowe figury, tablice pamiątkowe, różańce, czy kwiaty. Pozwolił wejść kolorom i swojskości do wnętrza tego niewielkiego budynku, stwarzając w nim klimat przytulny, przyjazny każdemu gorczańskiemu wędrowcowi, który tutaj zajrzał. W dniu tegorocznego Święta we wnętrzu Kaplicy nie znalazłam tych barwnych akcentów, panował w niej półmrok ukazujący surowość ścian i kamiennych elementów wystroju, co podkreśliło mistyczność i majestat tego miejsca. Nie był to widok brzydki, ale dał odczuć pewien niedosyt. Pozostaje mieć nadzieję, że był to jednorazowy zabieg gruntownego wysprzątania Kaplicy dla celów uroczystości, mający na celu umożliwienie swobodniejszego poruszania się odwiedzających ją w tym dniu ludzi i że przedmioty związane z księdzem Krakowczykiem do niej powrócą.
Głównymi materiałami z jakich zbudowano Kaplicę były drewno i kamień - ważącego około dwóch ton tatrzańskiego granitu, z którego wykonany jest ołtarz, użyto w nawiązaniu do ukochanych przez Jana Pawła II Tatr. Jednak jej najważniejszym i najbardziej przemawiającym budulcem są wartości patriotyczne i kult Matki Boskiej, które odnajdujemy zarówno w wewnętrznej jak i zewnętrznej części konstrukcji. Patriotyzmem naznaczony jest już sam plan Kaplicy, mający kształt krzyża na podobieństwo orderu Virtuti Militari - najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego obecnego w naszej historii od czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego i najstarszego nadal aktualnego.
Istotną rolę w stylistyce Kaplicy odgrywa orzeł przedstawiony tutaj w wersji schematycznej oraz w wersji bardziej szczegółowej i czytelnej (jako herby). Schematyczna wizja orła to układ belek na drzwiach wejściowych, co w połączeniu z łańcuchem przeplecionym przez dwa okrągłe otwory w zamkniętych drzwiach Kaplicy stanowić miało metaforę zniewolonej Ojczyzny. Herby natomiast to cztery różne orły, które wraz z przypisanymi im datami odnoszą się do dziejów Polski i usytuowane są pod dachem, po jednym na każdej z czterech ścian szczytowych Kaplicy. Nad wejściem (ściana południowa) widnieje herbowy orzeł z okresu panowania Kazimierza Wielkiego oraz daty: 1079 (śmierć św. Stanisława biskupa) i 1979 (rok wybudowania Kaplicy). Ścianie zachodniej przypisany jest herb kojarzony z rządami Stanisława Augusta Poniatowskiego i rok 1772, w którym to rozwiązaniu uległa konfederacja barska. Północną ścianę zdobi herb z orłem odpowiadającym II Rzeczpospolitej, a pod nim rok 1939 kojarzony z wybuchem II wojny światowej. Wschodnia ściana dedykowana została herbowi Piastów z charakterystycznym orłem pozbawionym korony oraz dacie 1944, którą łączy się działaniami I Armii Ludowego Wojska Polskiego i akcją "Burza".
W Kaplicy dostrzec można akcenty związane z górami - pietę podhalańskiej grupy GOPR z charakterystycznym błękitnym krzyżem, a także pamiątkową tablicę poświęconą pamięci polskich himalaistów, którzy nie powrócili z wyprawy na Mount Everest w roku 1989 (E. Chrobak, A. Heinrich, M. Dąsal, M. Gardzielewski i W. Otręba).
Mówiąc o Kaplicy Papieskiej, koniecznie należy wspomnieć o innej kapliczce - starszej i o wiele prostszej, ale z równie głębokim przekazem. Jest to Kaplica Partyzantów wzniesiona ku pamięci oddziału Józefa Kurasia ps. "Ogień", wciąż istniejąca we wnętrzu Kaplicy Papieskiej i ulokowana za granitowym ołtarzem. Ma ona postać świerkowego uschniętego pnia z trzema konarami zwieńczonymi hełmami polskiego żołnierza piechoty i polskiego kawalerzysty (datowane na 1939 rok) oraz żołnierza walczącego pod Monte Cassino. Nad konarami utworzono z polskiej szabli i bagnetu krzyż. Pień opleciony jest kolczastym drutem, co ma symbolizować wydarzenia II wojny światowej, a także polską niewolę w niemieckich obozach i łagrach sowieckich. Ponadto do pnia przytwierdzono kotwicę (również oplecioną drutem kolczastym) - znak Polski walczącej - oraz wbito w niego bagnety (niemiecki, sowiecki, słowacki) symbolizujące okupantów. W takim to otoczeniu trzech konarów ustawiona jest figurka Matki Boskiej (autorstwa Jana Reczkowskiego) - opiekunki partyzantów walczących w gorczańskich lasach. W Jej przedstawieniu znów pojawia się aluzja do okupacji - ręce ma związane sznurem, a na Jej głowie zamiast korony spoczywa dłoń interpretowana jako dłoń okupanta.
Kaplica Papieska sąsiaduje z drewnianą dzwonnicą o bardzo prostej formie, dzwon okryty jest gontowym daszkiem. U stóp dzwonnicy znajduje się pomnik ku czci ofiar katyńskich, zaprojektowany w dość oryginalnej formie - wystających z ziemi trzech betonowych dłoni. Każda z nich odnosi się do innego obozu jenieckiego i innego miejsca mordu, a były to: Twer (jeńcy z obozu w Ostaszkowie), Katyń (jeńcy z obozu w Kozielsku) i Charków (jeńcy z obozu w Starobielsku).
Nieopodal Kaplicy w roku 1982 ustawiono ołtarz polowy, przy którym odprawiane są do dnia dzisiejszego msze święte - kiedyś słynne tischnerowskie, po śmierci księdza Tischnera kultywowane już bez Niego, lecz nadal popularne i przyciągające tłumy. Za czasów gospodarzenia ks. Krakowczyka, który tak spójnie komponował się z tą Kaplicą (jeśli można tak określić relację pomiędzy budynkiem i człowiekiem), odprawiano przy ołtarzu także pasterki. I tym razem pozostaje mieć nadzieję, że zwyczaj ten przetrwa i podtrzymywany będzie przez obecnego gospodarza, ks. Kazimierza Dadeja.
Nie sposób przejść żółtym szlakiem z Kowańca na Turbacz, pomijając Kaplicę, nie zatrzymując się w niej z myślą o wędrówce - i tej swojej do tego miejsca przebytej, i tej, którą jest życie. Nie sposób nie pochylić się w tej Kaplicy nad historią - nad przeszłością, która jest matką teraźniejszości.
Pytanie, czy nie jest zbyt dużo tych symboli zniewolonej i okupowanej Polski w tak niewielkiej Kaplicy, która ma przecież pełnić funkcję obiektu sakralnego? Rzeczywiście jest nimi nasycona, ale powstała w czasie trudnym dla losów Polski i do takich też losów nawiązano. Inna powstać nie mogła.